MUZYKA W STOLE
Realizacja tego projektu pchnę moje myśli w czasy elżbietańskiej Anglii. Przypuszczam, że stało się to gdy zastanawiając się czego posłuchać w trakcie pracy, natrafiłem na dawno nieodsłuchiwaną płytę FLUX na której fragmenty dramatów Szekspira w aranżacji Arilda Andersena i Rolfa Lislevanda wykonuje Elisabeth Kersten. Jak pierwszy raz słuchałem jej kilkanaście lat temu, od razu zapadła mi głęboko w głowę. Postanowiłem pójść za ciosem i posłuchać klasyki z tego okresu. Ze zdziwieniem odkryłem, że okres renesansu w muzyce nie występuje na mojej top liście. Z pomocą przyszedł Sting ze swoją płytą Songs from the Labyrinth. Muzyka skomponowana przez Johna Dowlanda idealnie wzbogaciła nastrój wprowadzony przez FLUX. Niezwykle kunsztowne kontrapunkty, które stały się rozpoznawalną cechą pieśni Dowlanda, są najlepszym dowodem talentu i opanowania przez niego trudnej sztuki renesansowej polifonii. Kolejnym charakterystycznym elementem twórczości wokalno-instrumentalnej Dowlanda jest nostalgiczny, a niekiedy wręcz tragiczny nastrój pieśni (wiążący się być może z melancholijno-choleryczną naturą kompozytora), osiągany często za pomocą opadającego rysunku melodycznego (nierzadko poddawanego imitacjom), a potęgowany licznymi dysonansami, opóźnieniami (wybrzmiewającymi szczególnie intensywnie na violach) i chromatyką. Wykonawcy kompozycji Dowlanda, którzy posiłkowali się jego drukami, z konieczności zgromadzeni bywali przy niewielkim stole. Ten ciekawy aspekt towarzyski narzucał muzykom już układ publikacji. Wszystkie partie drukowano na rozkładzie dwóch stron jednej księgi, umieszczając je w czterech różnych kierunkach. Oczywiście dwie płyty to za mało do tego projektu. Nie wiem dlaczego, ale oczywistą dla mnie kontynuacją był Stańko ze zwoją Litanią i From the Green Hill oraz cały stos płyt Dead Can Dance.
Klimat elżbietańskiej Anglii przypomniał mi wizytę w Globe Theatre, gdy próbowałem sobie wyobrazić jak to wyglądało w tamtych czasach. Było to w epoce prehistorycznej, gdy nie było telefonów komórkowych i Google Maps, tak więc udało mi się pobłądzić między budynkami. Koniec języka za przewodnika. Tu napotkałem niespodziewany problem. Długo trwało nim doszedłem do porozumienia z tubylcem czego szukam. Albo moja wymowa Shakespeare, albo znajomość języka angielskiego interlokutora, albo jedno i drugie. Przy okazji, pisząc te słowa, przypomniało mi się jak mój profesor z London Businesss School napomkną, że coraz trudniej mu się porozumieć we własnym kraju w ojczystej mowie. Większość firm outsorsowało działy wsparcia (głównie do Indii).
Przydymione, oświetlone ciepłym ale słabym światłem lamp naftowych pomieszczenia przesączone poezją Szekspira. A jednocześnie ten złoty wiek w historii Anglii reprezentował apogeum angielskiego renesansu, rozkwit poezji, muzyki i literatury. Był to także złoty wiek korsarstwa (Hawkins i Drake) oraz kolonizacji Nowego Świata. Mam więc ponure wnętrza, tajemnicę nowych, nieznanych ziem i Wesołą Anglię.
I tak, we wstępnym projekcie prosty, w miarę nowoczesny ale klasyczny stół z ciemnym, szerokim brzegiem i jasnym środkiem, w formie prostokąta o stosunku długości boków 2:1 przeobraził się w (mam nadzieję) tchnący tajemnicą egzotyką mebel. Jakże daleko od wstępnego zamysłu.